Listopad
spędziłam głównie w domu, dochodząc do siebie po porodzie i ucząc się nowej
roli bycia mamą. Czasem są takie dni, że do łazienki trafiam dopiero po
południu, bo wcześniej jestem uwięziona przy dziecku. Więc zużyć jest mało, ale
nawet wśród tych kilku kosmetyków jest kilka perełek, które mocno Wam polecam.
Więc zapraszam do czytania!
Ciało:
Nacomi Bioaktywny Peeling
Kokosowy. Moja wielka miłość.
Pokazywałam już go w ulubieńcach, więc tylko krótko o nim napiszę. Naturalny
skład, obłędny słodki zapach kokosa. Bardzo dobrze peelingował skórę, a zawarte
w nim olejki świetnie skórę nawilżały. Do tego jest wydajny, a cena na promocji
bardzo zachęca do zakupu.
Isana Delikatne mydło
Time to relax. Mydło
faktycznie bardzo delikatne: i jego zapach (biała herbata), i działanie i
konsystencja. Przez co nie należy do wydajnych produktów, ale jego cena też
jest raczej niska, więc jedno na jedno wychodzi.
Nivelazione Ekspresowe
nawilżanie w 3 sekundy. Krem w
sprayu do stóp marki Nivelazione faktycznie w ekspresowym tempie nawilża skórę.
Nie jest to odżywczy krem z mocznikiem, tylko coś bardzo delikatnego, w sam raz
na upalne dni. We wrześniu i październiku chętnie po niego sięgałam. Okazał się
dość wygodny w użyciu, bo szybko się wchłaniał, miał przyjemny zapach i był
dość wydajny. Raczej do niego wrócę, ale dopiero latem, bo na zimę jest za
lekki.
Palmer’s Massage Lotion
for Stretch Marks. Kosmetyk
paradoks. Ma w składzie 5 olei i kilka ekstraktów, ale także nie wiedzieć czemu
parafinę i pochodne ropy naftowej. Jest przeznaczony dla kobiet w ciąży, ale
zawiera Phenoxyethanol. Krem bardzo dobrze rozprowadzał się na skórze, szybko
się wchłaniał, pozostawiał skórę odżywioną (zasługa parafiny?). Jednak nie
kupię pełnowymiarowe opakowanie, bo znam lepsze balsamy do ciała o równie
pięknym zapachu.
Garnier Neo Intensywny
Antyperspirant Niewidoczny Suchy Krem.
Antyperspirant, który faktycznie chroni nawet podczas intensywnego wysiłku, a
same dobrze wiecie, że w zaawansowanej ciąży każdy wysiłek jest intensywny ;)
Kosmetyk dobrze chronił, nie brudził ubrań, szybko się wchłaniał i miał piękny
delikatny zapach cytrusów. Ale jego wydobycie może być uciążliwe, szczególnie
jeśli zostaje go w opakowaniu mniej niż 1/3. Więc albo nie męczymy się i
wyrzucamy, marnując znaczną część produktu, albo uzbrajamy się w cierpliwość i
męczymy się z nim jeszcze kilka tygodniu. Antyperspirant do tanich nie należy, więc
wybrałam drugą opcję. Ale z powodu jego opakowanie, raczej nie sięgnę po niego
kolejny raz.
Oilatum baby Emulsja do
kąpieli. Coś co testowała moja
córeczka. Moje pytanie jest takie: czy wszystkie emulsje do kąpieli dla
niemowlaków muszą być wypchane parafiną i PEG-ami? Istnieją jakieś bardziej
naturalne emulsje? Jeśli znacie takie, to napiszcie, proszę, w komentarzach.
Bo dana emulsja niby wodę zmiękcza, ale czy jednocześnie nie szkodzi delikatnej
skórze dziecka? Mam mieszane uczucia, więc szukam czegoś lepszego.
Twarz:
Le Café de Beauté
Skoncentrowane serum do twarzy Witaminowy Koktajl. Moja miłość w okresie upałów: głęboko nawadnia skórę, działa
napinająco i poprawia koloryt skóry. Po jego użyciu skóra wygląda na wypoczętą
i promienną. Nie obciąża i przypadnie do gustu posiadaczkom cery tłustej i
mieszanej. Więcej pisałam o nim w poniższym wpisie.
Tołpa Dermo Men Energy
30+. Energizujący krem-żel przeciw zmęczeniu używał Pan
Mąż i prosił mnie o nim napisać, bo jego skromnym zdaniem jest to jeden z lepszych
kremów dla mężczyzn. A jak facet coś chwali, to chyba coś w tym jest. Z jego
słów krem dobrze nawilżał skórę, nadawał się także jako krem po goleniu, bo był
bardzo delikatny dla podrażnionej skóry. Faktycznie krem zmniejszał oznaki
zmęczenia, redukował opuchnięcie twarzy po nieprzespanej nocy, koloryt był
poprawiony a cera była bardziej gładka i promienna. Do tego nie zapychał, a
wręcz goił już istniejące wypryski. Bardzo polecamy ten krem :)
Bielenda Carbo Detoks
Oczyszczający Żel Węglowy. Używany głównie
przez Pana Męża, ale czasem mu podkradałam ten żel, bo miał obłędny owocowy
zapach. Dobrze oczyszczał skórę z resztek makijażu, nie wysuszał i nie
podrażniał. Nie szczypał oczu, dobrze się pienił i był bardzo wydajny.
Dodatkowy plus za opakowanie, bo pompa działała bez zarzutu i można było
wydobyć niewielką ilość produktu. Byłam mile zaskoczona i nie wykluczam
ponownego zakupu.
Clochee Lekki krem
nawilżająco-rewitalizujący. Delikatny
lekki krem, idealny na cieplejsze dni. Dobrze skórę nawilżał, pozostawiał ją
gładką i napiętą. Nadawał się pod makijaż, bo lekko skórę matowił. Jedyny minus
to pompa, która czasem wystrzeliwała produktem, przez co marnowaliśmy jakąś
ilość kosmetyku. Więcej o nim napiszę wkrótce w osobnej recenzji kosmetyków
Clochee.
Zrób Sobie Krem Hydrolat
z lawendy bułgarskiej. Używałam
go w upały do odświeżenia cery oraz dodawałam do glinek. Dobrze skórę odświeżał
i tonizował. Zapach nie należy do najprzyjemniejszych, ale takie są uroki
naturalnych surowców. Niska cena i dobra wydajność skłaniają mnie do ponownego
zakupu.
Bielenda Crazy Mask
Oczyszczająca maska w płachcie.
Pisałam o niej na Instagramie. Zapraszam do śledzenia mojego kanału, bo
pojawiają się tam recenzje różnych kosmetyków, szczególnie polecam śledzić
hasztag #kosmetycznazołza gdzie opisuje totalne niewypały. A ta maseczka
właśnie takim kosmetycznym nieporozumieniem jest. Zawarte w niej serum jest
bardzo lepkie, wszystko do twarzy się klei i to uczucie pozostaje nawet po
godzinie od użycia maski. Póki nie umyłam twarzy nie pozbyłam się tego uczucia.
A chyba nie o to chodzi w maseczkach, by po ich użyciu chcieć to wszystko jak
najszybciej zmyć. Skład nie jest najgorszy, nawet dość przyzwoity, ale
działanie wszystko przekreśla. Bubel, który nie jest wart waszej uwagi.
Bielenda
Dotleniająco-Nawilżająca maseczka enzymatyczna.
To z kolei bardzo dobry kosmetyk, wart uwagi. Maska delikatnie podszczypuje,
jak i powinna robić dobra maska enzymatyczna. Po 10 minutach prawie cała się
wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Faktycznie skórę nawilża i napina,
rozjaśnia i wyrównuje koloryt. Usuwa oznaki zmęczenia, ujędrnia i lekko
podciąga kontur twarzy. Wiadomo, nie są to efekty długoterminowe, ale jako
maseczka użyta przed wyjściem czy imprezą, spisze się rewelacyjnie.
Vichy Mineral 89, serum
do twarzy. Lubię sera Vichy, mimo że
nie mają najlepszych składów. Współgrają z innymi kremami i nadają się pod
makijaż. Konkretnie ten z serii Mineral 89 dobrze nawilżał skórę, nie
pozostawiał tłustej lepkiej warstwy i ogólnie nie obciążał skóry. Kusi mnie ten
kosmetyk i całkiem możliwe, że kupię pełnowymiarowe opakowanie.
Pure Advanced Eye Renewal
Serum. Lekki krem pod oczy, który
dobrze skórę nawilżał, szybko się wchłaniał, nie obciążał i nadawał się pod
makijaż. Nie spodoba się cerze suchej, bo jest mało odżywczy, ale inne rodzaje
skóry pokochają ten kosmetyk.
Zapachy:
Yankee Candle Autumn
Glow. Przyjemny otulający zapach.
Znajdziemy tu nuty bursztynu, eukaliptusa i cytrusów. Pisałam o nim na blogu,
więc zapraszam do lektury.
Yankee Candle Black
Cherry. Piękny, czysty zapach
soczystych czereśni. Moc bardzo dobra, zapach czujemy w powietrzu jeszcze kilka
godzin po zgaszeniu kominka. Uwielbiam palić takie zapachy na kuchni, bo dodają
zdecydowanie „domowy” nastrój.
Kosmetyki dla dzieci:
Nie
będę rozpisywać się o poszczególnych producentach chusteczek nawilżanych dla
dzieci, ponieważ wszystkie marki mają bardzo podobne składy. Zresztą nie są one
szczególnie porywające. Z tej trójki zdecydowanie wygrywają chusteczki Pampers,
bo są świetnie nawilżone, mają przyjemny neutralny zapach i nie podrażniają
skóry dziecka. No i zapięcie na klik pomaga zapobiec wysuszeniu chusteczek.
Ot
i całe zużycia z listopada. Całkiem sporo tego było, więc długo pisałam ten
post i się zastanawiałam. Czy lubicie „Zużycia” i czy są dla Was przydatne
te krótkie recenzje?
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza