Patrzę na moje kartony z
kosmetykami i tak sobie myślę: „Kiedy ty masz zamiar to wszystko zużyć?”.
Ostatni raz robiłam zakupy kosmetyków do pielęgnacji w grudniu. Od tej pory
mocno pilnuje się z zakupami, a i tak zapasów tak jakby nie ubywa. Szczerze
wierzę, że większość będzie zużyta jeszcze w 2018 roku, bo kolejnej
przeprowadzki z taką ilością kosmetyków nie przeżyję.
Zużycia ostatnich
miesięcy są nie małe. Zawsze mogło być lepiej, ale jak się ma jedno ciało, to
ciężko zużyć pięć balsamów do ciała w dwa miesiące :) Pożegnałam kilka perełek,
za którymi na pewno będę tęsknić. Po szczegóły zapraszam dalej!
Włosy:
Joanna Naturia Odżywka bez
spłukiwania Mięta i Wrzos. Już pisałam o niej na blogu (klik).
Niestety, była moim wielkim rozczarowaniem i żałuję wydanych pieniędzy, nawet
tych kilku złotych na tak słaby kosmetyk. Wszelkie szczegóły znajdziecie w
podlinkowanym wpisie.
Bania Agafii Odżywienie i Wzmocnienie
Szampon cedrowy Napar do włosów. Klikajcie w link powyżej,
bo niestety jest to kolejny bohater niechlubnej trójcy bubli.
Ciało:
Isana Zimowy żel pod prysznic. Uwielbiam żele Isany za ich zapachy,
cenę, wydajność i opakowania. I ten nie był wyjątkiem. Ciepły otulający zapach
wanilii i karmelu stał się przyjemnym umilaczem zimowych kąpieli. Moją skórę te
żele nie wysuszają, więc nie przeszkadza mi SLES w składzie. Kosmetyk daje
kremową pianę, delikatnie myje i spełnia wszelkie moje oczekiwania.
Emoilum Diabetix Wzmacniający balsam
do ciała. Także
był „bohaterem” wpisu z nietrafionymi kosmetykami. Używałam go głównie do stóp,
ale jest tak piekielnie wydajny, że po półrocznej męczarni poddałam się i
pozbywam się go mimo tego, że 1/3 opakowania jeszcze mi została.
Apis Skoncentrowane Serum do ciała.
Używałam go zeszłej jesieni, ale odstawiłam dla wyżej wspomnianego balsamu.
Wróciłam do Serum w marcu, ale z przykrością odkryłam, że kosmetyk się
rozwarstwił i zaczął nieprzyjemnie pachnieć. Wielka szkoda, bo był to bardzo
przyjemny w użyciu kosmetyk: miał lekką konsystencję, przez co łatwo się
rozprowadzał na skórze i szybko się wchłaniał, miał przyjemny lekki zapach,
naturalny skład i stosunkowo niską cenę. Nie będę ściemniać, że serum
faktycznie ujędrnia i usuwa cellulit, bo to jest niemożliwe, ale jako dobry
kosmetyk nawilżający do ciała mogę śmiało polecać.
Fresh&Natural Relaksujący olejek
do ciała z lawendą i zieloną herbatą.
Dzięki
niemu pokochałam olejki do ciała. Ten kosmetyk faktycznie relaksuje i odpręża, używałam
go także do masażu i spisywał się na piątkę! Naturalny skład oparty na oleju z
pestek winogron, oleju ze słodkich migdałów oraz arganowym cudownie nawilżał i
odżywiał skórę. Dziwne, że nic nie napisałam na jego temat na blogu. Już jest
na mojej liście do ponownego zakupu, więc następnym razem pojawi się o nim
osobna obszerna recenzja :)
Yope Mydło w płynie Wanilia i
Cynamon. Apetycznie
pachnące mydło o bardzo naturalnym składzie. Jest bardzo delikatny dla skóry
rąk, jednocześnie skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, dobrze radził z
podkładem czy swatchem trwałej pomadki. Byłam bardzo zadowolona z tego mydła,
ale jego wydajność pozostawia wiele do życzenia. 500 ml opakowanie na dwie
osoby starczyło na nieco ponad miesiąc. Zważając na cenę w 13-15 zł szału nie
ma.
Fa mydło w kostce Woda kokosowa. Piękny orzeźwiający zapach kokosa,
który jeszcze kilkadziesiąt minut utrzymuje się na skórze. Moich rąk czy skóry
na ciele nie wysusza, choć nie ma tak dobrego składu jak poprzednik. Dla
odmiany czasem lubię sięgać po mydła w kostce, bo czasem mają ciekawe zapachy
jakich nie znajdziemy w wersji płynnej :)
Twarz:
Nacomi Micellar Cleansing Water. Naturalny wegański kosmetyk o lekkim
zapachu, nieco żelowej konsystencji i raczej delikatnym działaniu. Dobrze zmywał
podkłady i kremy bb, ale zdecydowanie były problemy z usunięciem makijażu oczu.
Najzwyczajniej w świecie nie domywał eyelinera, z maskarą też czasem były
problemy. Zdarzało się, że budziłam się z osypanym tuszem pod okiem, choć byłam
pewna, że dobrze wykonałam demakijaż. Raczej do niego nie wrócę, bo i wydajność
była raczej średnia.
Norel Dr Wilsz Tonik z kwasem
migdałowym. Zdecydowanie
najlepszy tonik z kwasami jaki używałam. Cudownie skórę oczyszczał, nie
przypuszczałam, że może ona być tak brudna nawet po dwuetapowym oczyszczaniu!
Ilość zaskórników i niespodzianek zdecydowanie się zmniejszyła. Skóra nabrała
blasku, zdrowego wyglądu, bo cera była cudnie rozjaśniona a koloryt
ujednolicony. Na pewno sięgnę po ten tonik jesienią, gdy będę mogła wznowić
kurację kwasami.
BeauuGreen Collagen 3D mask. Mam małą twarz i większość maseczek w
płachcie jest dla mnie za duża. Ale w przypadku koreańskiej maski firmy Beauu
rozmiar jest dla mnie idealny. A wszystko za sprawą tego, że maska jest w
wersji 3D, czyli płachta nie jest płaska, tylko przypomina ludzką twarz z
wystającym nosem, nieco zaokrąglonym czołem i linią żuchwy. Posiadaczki
miniaturowych twarzyczek, mamy idealny kosmetyk dla nas! Nic nie spływa, nie
zjeżdża na boki, cudo! Do tego świetne nawilżenie, ukojenie skóry. Cera jest
gładka, tak jakby napompowana od środka. Kocham i pewnie jeszcze nie raz do
niej wrócę :)
Skin Tune „Po imprezie” maska do
twarzy. W
składzie znajdziemy między innymi ekstrakt z figi, owies, aloes oraz kwas
hialuronowy. Kosmetyk ma za zadanie głęboko nawilżyć odwodnioną cerę, usunąć
opuchnięcia i zaczerwienienia oraz zadziałać liftingująco. Jak w przypadku 90%
maseczek w płachcie ja widzę jedynie nawilżenie oraz poprawienie kolorytu cery.
Skóra jest wypoczęta i świeższa po takim zabiegu. Opuchnięcia można usunąć
używając lekko schłodzonej w lodówce maseczki. Co do innych obietnic, to
niczego takiego nie zauważyłam.
Kolorówka:
Sephora
Wonderful Cushion. Pisałam o nim w zbiorowej recenzji
kosmetyków kupionych pod wpływem blogów, do której Was odsyłam.
Zapachy:
Yankee
Candle Winter Garden. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy
namiętnie palę świece, z tego właśnie powodu mam do pokazania tylko jeden
zapach. Winter Garden to cudna mieszanka iglaków, jabłek oraz mroźnego
powietrza. Idealny zapach na zimowe wieczory. Zapach nie jest mega mocny, ale
do zniczy też nie należy, więc warto mu się przyjrzeć.
Oprócz zbierania śmieci w postaci pustych
opakowań po kosmetykach, jakie jeszcze znacie dziwne zachowania blogerów?
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza