W ostatnim czasie moje i
tak bardzo surowe kryteria oceny kosmetyków pod względem ich jakości oraz działania
znacznie się zaostrzyły. Uświadomiłam sobie, że większość kosmetyków, których
obecnie używam nie mogę zaliczyć do perełek i ciężko mi cokolwiek Wam polecić.
Szczególnie ostro to odczułam podczas przygotowywania wpisu z ulubieńcami. W
ciągu ostatnich trzech miesięcy jedynie 4 kosmetyki okazały się strzałem w
dziesiątkę. Reszta jest przeciętna lub całkowicie nie nadaje się do użytku.
Dzisiaj właśnie o takich trzech typkach Wam opowiem.
Bania Agafii Odżywienie i Wzmocnienie
Szampon cedrowy Napar do włosów.
Miałam
wersje do uzupełnienia, a chyba powinna byłam przetestować wpierw mniejszą
wersję. Szampon bardzo słabo mył, posiada SLES w składzie, więc słabo się pieni
w porównaniu do klasycznych szamponów, ale ten kosmetyk nie był w stanie domyć
zwykłego brudu, już nie mówię o olejach czy środkach stylizujących. Do tego
strasznie włosy plątał, po umyciu były one matowe i szorstkie na końcach a przy
skórze lekko tłuste. Do tego u Pana Męża wywołał łupież, z którym walczymy już
drugi miesiąc. Porażka, nikomu nie
polecam!
Joanna
Naturia Odżywka z miętą i wrzosem bez spłukiwania. Od odżywek Joanny zaczynała się moja
przygoda z włosomaniactwem. Wleczona sentymentem kupiłam tą odżywkę i tym razem
coś nie pykło. Kosmetyk strasznie przesuszał końcówki, a nakładany jako klasyczna
odżywka wysuszał na całej długości. Także jak i wyżej wspomniany szampon,
strasznie plątał mi włosy. Kosmyki wyglądały tragicznie: matowe, szorstkie, suche
jak słoma. Próbowałam ją na kilka sposobów, nawet do mycia włosów, ale nie spisał
się, niestety. Kiedyś bardzo lubiłam te odżywki, ale mam wrażenie, że w ciągu
tych 4-5 lat zmienili skład i już nie działają tak jak kiedyś.
Indigo
krem do rąk. W przypadku tego produktu chodzi mi
jedynie o opakowanie. Pompa nie działa i koniec. Nie wydobywa ani grama kremu, więc
pozostało mi tylko odłamania pompy i wygrzebywania produktu patyczkiem higienicznym. Sam krem działa rewelacyjnie: dobrze nawilża skórę, nie pozostawia tłustej
powłoczki, wchłania się bardzo szybko a skóra jest nawilżona nawet po umyciu
rąk. Ale co z tego skoro my nie mamy dostępu do zawartości opakowania. Miałam dwie
tubki o różnych zapachach i w każdej pompa nie wydobywała produkt. To samo
działo się z opakowaniem mojej koleżanki, która też skusiła się na ten kremik.
Najwidoczniej jest to jakaś wada w budowie tej pompy, więc kochane Indigo,
zróbcie coś z tym, bo szkoda że takie świetny kosmetyk może być rzadko kupowany
z powodu filernego opakowania.
Czy
znacie któryś z tych kosmetyków? Jak się u Was sprawdzają? A może ostatnio
trafiliście na słaby produkt przed którym warto ostrzec resztę? Bo ja już mam
kolejnych dwóch „bohaterów” do serii „Buble”.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza