Ostatnio znowu
trafiłam na wpis w którym dziewczyna opisywała swoje ulubione maskary. Jak
można się domyślić, wśród wybrańców znalazła się także maskara marki Maybelline.
Nie muszę mówić, że to nie pierwszy raz gdzie czytam same pochwały dla tego
kosmetyku. Wypowiedzie się na ten temat i ja muszę i co nieco o tym kosmetyku napiszę!
Producent
obiecuje nam niesamowitą objętość, głęboki czarny kolor, rozdzielenie i
podkręcenie. Szczoteczka robi wrażenie. Jej kształt ma idealnie rozdzielać i
układać rzęsy. Czyli ma robić wszystko to, co ja najbardziej lubię i czego w
tuszach zawsze szukam. Niestety tusz
okazał się totalnym niewypałem. Sama konsystencja kosmetyku jest mega rzadka.
Po otwarciu maskara mega sklejała rzęsy, więc absolutnie nie nadawała się do
użytku. Odczekałam ponad dwa miesiące, ale maskara nie zgęstniała i nadal nie
nadawała się do użytku. Po kolejnym miesiącu sytuacja nieco się polepszyła,
ale i tak tusz jest zbyt rzadki. A gdy po zostawieniu opakowania otwartym na
cały dzień nic się nie zmieniło, stwierdziłam, że pora na recenzję.
Wszyscy dookoła
zachwałają maskarę Lash Sensational i nazywają ją jedną z lepszych dostępnych
na rynku nawet wśród luksusowych kosmetyków. Dla mnie to bubel jakich mało. Po
wszystkich moich szamańskich rytuałach, maskara nie daje porządanego efektu. Mocno
skleja rzęsy, nie daje rozdzielenia i obiecanego podkręcenia. Długo nie zasycha
na rzęsach, więc można pobrudzić powiekę. Nie aplikuje się równomiernie i
ciężko pomalować nią rzęsy u samej nasady. Pomalowane rzęsy są sztywne i tak jakby uginają się pod ciężarem kosmetyku. Ale trzeba
przyznać, że tusz nie osypuje się i nie tworzy efektu pandy. Szczoteczka nabiera
zbyt dużo kosmetyku, przez co rzęsy są oblepione produktem.
Jeśli chodzi o
demakijaż, to tutaj też jest problem. Bioderma słabo z nim radzi, inne wody i
żele micelarne też nie potrafią go domyć. Nawet mój olejek hydrofilny nie domył
go za pierwszym razem! Nigdy czegoś takiego nie miałam! Tusz jakby wżera się w
rzęsy i za nic nie chce się zmyć.
Muszę przyznać,
że Lash Sensational ma kilka zalet. Ma intensywny czarny kolor, nie kruszy się
i nie osypuje, znacznie wydłuża rzęsy. Ale tych plusów jest mniej niż minusów. Czytając
wszystkie te pozytywne recenzje mam wrażenie, że testowałyśmy dwie różne
maskary. Mój egzemplarz jest jakimś totalnym niewypałem. Ale tyle się z nim
namęczyłam, ze nie mam ochoty na kolejne eksperymenty.
Jeśli są wśród Czytelnikow miłośnicy tego kosmetyku, to proszę o dowody, że nie mam racji! Odmienne zdanie i burzliwa dyskusja są mile widziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz