Jestem osobą dość wymagającą, co oznacza, że rzadko jestem w 100%
zadowolona z komsetyków. Zawsze mi coś nie pasuje, ale działanie nie jest
takie, jak ja oczekiwałam. Generalnie
większość kosmetyków jest dal mnie rangu „może być”, tak na jeden raz. Buble
trafiają się całkiem rzadko jak na ilości kosmetyków jakie testuję. Ale jak na
coś trafiam, to chętnie z wami się dzielę. Akurat mi trójka się zebrała ;)
Lirene Bronze Collection brązująca mgiełka do ciała z brsztynem. Jest to
dwufazowa mgiełka o oleistej konsystencji, która ma stopniowo „opalać” nasze
ciało. Z zapewnień producenta kosmetyk ma przyjemny zapach, nie zostawia smug i
nie brudzi ubrań. W rzeczywistości kosmetyk faktycznie daje bardzo naturalny
stopniowy efekt opalenizny. Łatwo rozprowadza się na skórze,atomizer działa
niezawodnie i wytwarza delikatną mgiełkę, a sam kosmetyk nie zostawia smug. To
dlaczego tą mgiełkę tak nie lubię? Bo skóra po niej jest lepka i tłusta, mimo
małej ilości produktu. Brudzi ubrania nawet po pół godzinie od momentu
aplikacji, a najgorsze jest to, że mgiełka strasznie zapycha skórę. Już po
dwóch użyciach w okolicach dekoltu i na plecach wystąpiły małe krostki. Jestem
pewna, że kosmetyk nie zabarwia naszą cerę, tylko tworzy lepką brązową warstwę,
które zapycha pory. Koszmarny kosmetyk, nieprzyjemny w użyciu i jeszcze takie
szkody wytwarza na skórze. Stanowczo odradzam!
Miss Sporty Studio Lash Designer przy pierwszych paru użyciach nawet
potrafił mnie oczarować. Maskara pięknie rozdziela i podkręca rzęski,
delikatnie je wydłużając. Niestety później kosmetyk pokazał swoje ciemne
strony. Maskara strasznie się osypuje, nawet nałożoną jedną warstwą. Do tego
lubi odbijać się na górnej powiece i brudzić oko. Jest dość uciążliwa przy
demakijażu i szczypią mi po niej oczy. Jestem bardzo rozczarowana tym
kosmetykiem, bo byłam pewna, że maskara będzie tak samo dobra jak jej słynna
siostra Studio Lash. Tak słaby kosmetyk nie ma prawa znaleść się w naszej
kosmetyczce!
A-Derma EXOMEGA D.E.F.I. Emolient Cream. Kosmetyk nawilżający dla skóry suchej i bardzo suchej,
dla twarzy i ciała. Jako że moja cera jest tłusta, więc kremik używałam na
suche partie ciała, głównie łokcie i stopy. Ale krem nie robił nic! Kompletnie
nic: nie nawilżał, nie odzywiał, nie niwelował poczucie suchości i ściągnięcia.
Tak jakby nie aplikowałam nic. Kosmetyk, który nawet skórze normalnej (bo
takową mam na ciele) nie potrafił pomóc, to co już mówić o skórze suchej,
której jest dedykowany? Dla mnie porażka, jeszcze i za taką cenę!
Co dziwne, wszystkie trzy kosmetyki dostałam na spotkaniach blogerskich?
Sama bardzo skrupulatnie dobieram kosmetyki, więc buble rzadko się zdarzają!
Ach ta zgubna chęć darmoszki! ;) A jak często trafiacie na buble? Jaki kosmetyk
ostatnio mocno Was zawiódł?
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza